Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
rozumiałem ani sensu wiersza, ani zawartej w nim metafory, ale poddawałem się rytmowi i muzyce rymów, a w uszach dźwięczał mi głos Poliny ogrzany wewnętrznym ciepłem, jak oddech jej ust...

Polina odwiedzała nas niezbyt często, ale każda jej wizyta nie tylko mnie sprawiała radość. Ojciec przerywał pisanie listów handlowych, matka wypytywała o Jurczenkę, o Zenaidę Mojsiejewnę i chętnie wspominała wielkołuckie czasy.

Opowiadałem nieraz Wani Mandrowskiemu o Polinie, ale Wania nie podzielał mego zachwytu.

- Gdzie jej do Nataszy - mówił przymykając oko pokryte bielmem. - Ty się na tym nie znasz! Po pierwsze, Polina jest stara, a po drugie - to wariatka.

- Nieprawda! - wołałem urażony
rozumiałem ani sensu wiersza, ani zawartej w nim metafory, ale poddawałem się rytmowi i muzyce rymów, a w uszach dźwięczał mi głos Poliny ogrzany wewnętrznym ciepłem, jak oddech jej ust...<br><br>Polina odwiedzała nas niezbyt często, ale każda jej wizyta nie tylko mnie sprawiała radość. Ojciec przerywał pisanie listów handlowych, matka wypytywała o Jurczenkę, o Zenaidę Mojsiejewnę i chętnie wspominała wielkołuckie czasy.<br><br>Opowiadałem nieraz Wani Mandrowskiemu o Polinie, ale Wania nie podzielał mego zachwytu.<br><br>- Gdzie jej do Nataszy - mówił przymykając oko pokryte bielmem. - Ty się na tym nie znasz! Po pierwsze, Polina jest stara, a po drugie - to wariatka.<br><br>- Nieprawda! - wołałem urażony
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego