latach życia z ważnego generała zrobił się z niego wysuszony staruszek, który postanowił obdarzyć swoją miłość podrzymską posiadłością, przeznaczając ją na żywe gniazdo wspólnej dla obu nacji kultury. Rozpoczął od wielkich przyjęć w środku Rzymu, barwnych, winnych, mając za przyjaciela enologicznego Paolo Monellego, który, jak w swojej książce, doradzał z wyrafinowanym znawstwem, acz, jak na wiek, ryzykownie. W przeddzień oględzin tej jego "polsko-włoskiej" willi, jak ją nazywał, wydał jeszcze jedno przyjęcie dla radców kulturalnych różnych ambasad w Rzymie, na którym miał ogłosić swój projekt "zbratania narodów", więcej jednak starań przykładając do kompozycji na stole niż do treści projektu. Wina były