swojej przyczyny. <br>Przygarnęła się do Róży, chytrze zapewniając: <br>- Mamusiu, to nie wykręty, naprawdę zachrypłam. No, nie gniewaj się, na noc zrobię sobie inhalacje, kompres, płukanie - wszystko, co zechcesz... <br>Ale Róża obróciła głowę w stronę córki bez jednego błysku porozumienia w oczach. Marta rozejrzała się w popłochu po obecnych... Wszystkie twarze wyrażały dezorientację i cierpliwość - zwykle wobec Róży uczucia. <br>- Mamusiu, czy o Zbyszka ci chodzi? - zaryzykowała, zniżając głos z niewytłumaczonego wstydu. - On jest raptus, ale wierz mi, bardzo ciebie kocha. <br>Schyliła się, pocałowała rękę matki. Róża uścisnęła jej dłoń. <br>- Ja wiem - przytwierdziła. - Cóż od dziecka wymagać, wyrobi się z czasem... <br>Jadwiga uniosła