w twarz prawdę o jego bezmyślnym okrucieństwie. Wprawdzie natychmiast Krapilin, przerażony własną zuchwałością, pokajał się i wszystko odwołał, wyroku jednak nie uniknął. Tyle że nie za prawdę, którą odważnie wypowiedział, lecz za to, że jej ze strachu chwilę potem zaprzeczył. Odtąd duch ordynansa Krapilina, niewidoczny, towarzyszyć będzie generałowi Chłudowowi jako wyrzut sumienia i rozterka, jako pytanie o sens tego wszystkiego, o rację, o wartość całej tej okrutnej wojny, utopionej ostatecznie w morzu. Czyżby największą jego winą, jego, "białego" generała, było to, że "przegrał ojczyznę"? Czyżby więc człowiek powinien walczyć nie tyle przeciw temu, czego nienawidzi, lecz raczej za to, co kocha? "Miłość