haniebną, którą jednostka twórcza winna neutralizować duchową ekspansję. Swoich zapałów do żony wstydził się. Nader szybko nadał stosunkom małżeńskim formę bezinteresownego koleżeństwa dwóch istot, dążących - każdą osobną drogą - do niematerialnego celu. Syna przekazano fachowcom od pedagogii. Współżycie polegało na inteligentnych rozmowach, na sprzyjaniu każdemu triumfowi zawodowemu i na pomocy w wysiłkach. Marta nieźle znosiła ten stan rzeczy. Rewelacje, które nastąpiły po ślubie, zdekonspirowały w jej oczach miłość jako przymus fizjologiczny, przykry, nieubłaganie bolesny w całym swoim przebiegu, jako daninę należną ciemnemu żywiołowi świata. Była wdzięczna, że Paweł nie upiera się przy tych groźnych praktykach. Wspomnienie szczęścia, jakie przeżyła ze Stefanem, tłumaczyła