pokoju.<br>Wgabinecie, gdzie siedzieliśmy, byłó jasno pomimo zapuszczonych żaluzji. Promienie przenikały tu i ówdzie przez wąskie szczeliny. To wystarczyło dla zwalczenia mroku, tak operacja słoneczna była silna. Campilli wstał. Pierwszy się otrząsnął. Relacja śmierci zrobiła na nim wrażenie. Nie przez swoją osobliwość, bo ta, zważywszy czas i miejsce, nie była wysokiej próby. Wzruszył się nią tak, jak wzruszał się wszystkim, co dotyczyło mego ojca, a więc ich wspólnej młodości. Wypowiedział kilka serdecznych słów. Zakrzątnął się koło szafki z alkoholami, po czym zadzwonit po lód i kawę.<br>Teraz z kolei opowiedział mi o swojej rodzinie. Zacząl od siebie, a więc od tego, że