Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
pewnym momencie Monika. - Bo nam bojler całkiem siadł. Herbata jeszcze, ale o kąpieli nie ma co marzyć.
- Pewnie ci... staruszek przykręcił - zażartowała Dorota. - Jak córka brudna, to się... nie puści. I czystość... zachowa.
- Jakbyś z miednicą powalczyła, też byś umiała świeże zapachy docenić. Oho, drogę widać.
Nazwa była na wyrost: wyszły na jedną z malowniczych alejek, którymi jeździły co najwyżej dziecięce rowerki, towarzyszące spacerowiczom. Oczywiście tego wieczora - tu, na wschód od lasu był już wieczór - dróżka świeciła pustką. Zmiana pogody przyszła zbyt gwałtownie: gdy wychodziły z domów, pachniało raczej ulewą. Dorota uświadomiła sobie, że prawdopodobnie są same. Może nie aż na
pewnym momencie Monika. - Bo nam bojler całkiem siadł. Herbata jeszcze, ale o kąpieli nie ma co marzyć.<br>- Pewnie ci... staruszek przykręcił - zażartowała Dorota. - Jak córka brudna, to się... nie puści. I czystość... zachowa.<br>- Jakbyś z miednicą powalczyła, też byś umiała świeże zapachy docenić. Oho, drogę widać.<br>Nazwa była na wyrost: wyszły na jedną z malowniczych alejek, którymi jeździły co najwyżej dziecięce rowerki, towarzyszące spacerowiczom. Oczywiście tego wieczora - tu, na wschód od lasu był już wieczór - dróżka świeciła pustką. Zmiana pogody przyszła zbyt gwałtownie: gdy wychodziły z domów, pachniało raczej ulewą. Dorota uświadomiła sobie, że prawdopodobnie są same. Może nie aż na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego