wołania o pomoc, wytoczył się bliski księżyc i niebieskawą poświatą zatopił doliny.<br>- Jedź teraz ostrożnie - prosiła. - A może ja cię zastąpię?<br>- Nie, przeszła mi senność.<br>Wspierając się na długim kosturze skrajem drogi kuśtykał zgarbiony staruch. W światłach wozu podniósł rękę, jednak zaraz opuścił, rozpoznawszy, że to nie ciężarówka. Istvan powoli wytracał szybkość. Minęli go, stając za kępą drzew, których pnie świeciły jak pomazane wapnem.<br>- Weźmiemy starego?<br>- Tyle słyszałam o dakoitach - zaczęła. Przez tylną szybę wypatrywała, jak wlecze nogę owiniętą niby tobół.<br>- Dakoici nie tykają Europejczyków, zdaje mi się, że nami gardzą - zaczął. - Jesteśmy poza świętym układem kast, gorsi od najgorszych... Albo