na dach, stanąłem na krawędzi nad ciemnym dziedzińcem, i rozłożyłem skrzydła, i skoczyłem, i runąłem ciężko w dół...<br>lecz oto nagle poczułem gwałtowny wstrząs przeciążenia: zawisłem w powietrzu o parę metrów nad wyłożonym kamiennymi płytami podwórzem i nie opadałem już, ale mimo iż poruszałem skrzydłami, nie mogłem też wznieść się wyżej, by zatoczyć - jak pragnąłem - kilka kręgów nad miastem, nad Aleją Czterech Ogrodów, nad kopułą i strzelistymi minaretami Meczetu Matki Szacha, i tkwiłem bezwładnie, zawieszony między niebem a ziemią, przerażony, że nigdy nie zdołam się uwolnić od złego zaklęcia, które mnie spętało i zniewoliło,<br>i przypomniała mi się moja babusia, która