Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
zmęczone serce, które wyskoczyło na zewnątrz i prowadzi go spiesznie, coraz spieszniej. Stanął na pedałach, pokonując małe wzgórze przed wjazdem do dworskiej bramy. Czuł w sobie nie wykrzyczany dziecinny zew, jakim obwieszczał zwycięstwo w indiańskich zabawach. "Malcy, biedni malcy" -myślało mu się o ludziach, jak gdyby patrzył na nich z wyżyny nieosiągalnego dla nikogo uniesienia. Miał do tego prawo. Na myśl o wuju, oczekującym nad swoim zielonym stolikiem, zaśmiał się głośno, aż poderwał z werandy starego wyżła. Rober szczeknął i poznając go, leniwie pokręcił ogonem.
- Jestem - całował matkę. Obszedł dokoła stół.
- Akurat na kolację... - bąknęła dwuznacznie ciotka. Czekali widocznie na niego
zmęczone serce, które wyskoczyło na zewnątrz i prowadzi go spiesznie, coraz spieszniej. Stanął na pedałach, pokonując małe wzgórze przed wjazdem do dworskiej bramy. Czuł w sobie nie wykrzyczany dziecinny zew, jakim obwieszczał zwycięstwo w indiańskich zabawach. "Malcy, biedni malcy" -myślało mu się o ludziach, jak gdyby patrzył na nich z wyżyny nieosiągalnego dla nikogo uniesienia. Miał do tego prawo. Na myśl o wuju, oczekującym nad swoim zielonym stolikiem, zaśmiał się głośno, aż poderwał z werandy starego wyżła. Rober szczeknął i poznając go, leniwie pokręcił ogonem.<br>- Jestem - całował matkę. Obszedł dokoła stół.<br>- Akurat na kolację... - bąknęła dwuznacznie ciotka. Czekali widocznie na niego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego