stężonej mocy. Mistrz magiczną laseczką, zakończoną czerwonym płomykiem, pobudzał lonty do iskrzenia. W ostrym gwiździe, od którego cierpła skóra, pociski pełne gwiazd szybowały w niebo, poprute błyskawicami kolorów.<br>Istvan palił papierosa oparty o framugę.<br>Ciepła dłoń dotknęła jego pleców, był pewny, że to radża wyruszył do gości. Wodził oczami za wzlatującą gwiazdą, kiedy owionął go znajomy zapach perfum. Odwrócił się gwałtownie, za nim stała Grace.<br>- Jeszcze parę godzin, Istvan, i przestanę być sobą... - skarżyła się po cichu. - Nabył mnie jak sprzęt domowy. Nikt mnie nie zapytał o zdanie, po prostu oznajmiono mi, że tak ma być.<br>- Przecież od roku wiedziałaś, o