zabawę w podchody pod hipermarketem - ona do mnie podchodziła z siatami pełnymi zakupów, by mi je wręczyć, a ja uciekałem, byle dalej. Kiedy wieczorem dotarliśmy do domu, była nieżywa, ale i tak zdołała wytrzeć półkę w łazience i wypucować lustro. Trzy dni przed Wigilią wywabiłem ją z domu (stała właśnie z głową w szafie, mrucząc pod nosem: "No, nie żebym chciała ułożyć te ręczniki, tak tylko patrzę") pod pozorem niespodzianki. Niespodzianką było szukanie wiosny w grudniu.<br>- Dopóki nie znajdziesz pierwszego śladu wiosny, nie wracamy do domu - oświadczyłem i na wszelki wypadek odebrałem jej klucze. - I nie mów, że zwariowałem, bo od lat