Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
kontuszu zlatywał ze schodów i Teofil umykał przed nim w
strachu o fryzurę i nieskazitelność stroju.
Nigdy jeszcze nie był tak starannie ubrany. Nowa bluza, spodnie tak ciemne,
że nieomal czarne, pod uczniowskim kołnierzem sztywny kołnierzyk, dość wysoki,
aby widać było u góry jego biały rąbek; włosy matka przypiekła mu z lekka żelazkiem.
Na piersi pyszniła się wspaniała biało-amarantowa kokarda. Były i rękawiczki.
Białe, glace. Kupione w południe, nie wyjrzały jeszcze ze swej bibułki. Teofil
trzymał je w ręce, aby włożyć dopiero w ostatniej chwili.
Kiedy nareszcie?
Nikomu nie zależało na pośpiechu, a najmniej temu, który właśnie zaczynał "Pieśń
Wajdeloty". Na
kontuszu zlatywał ze schodów i Teofil umykał przed nim w <br>strachu o fryzurę i nieskazitelność stroju.<br> Nigdy jeszcze nie był tak starannie ubrany. Nowa bluza, spodnie tak ciemne, <br>że nieomal czarne, pod uczniowskim kołnierzem sztywny kołnierzyk, dość wysoki, <br>aby widać było u góry jego biały rąbek; włosy matka przypiekła mu z lekka żelazkiem. <br>Na piersi pyszniła się wspaniała biało-amarantowa kokarda. Były i rękawiczki. <br>Białe, glace. Kupione w południe, nie wyjrzały jeszcze ze swej bibułki. Teofil <br>trzymał je w ręce, aby włożyć dopiero w ostatniej chwili.<br> Kiedy nareszcie?<br> Nikomu nie zależało na pośpiechu, a najmniej temu, który właśnie zaczynał "Pieśń <br>Wajdeloty". Na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego