nad garażami poszytą plecionką pnączy, przysłoniętą liśćmi, które jak wodę wygładzał i mącił powiew.<br>- Nie urodziłeś się dzisiaj - powiedział wreszcie. - Umiesz czytać.<br>- Nawet i pisać. Słowo daję, krytycy przyznawali, nie przechwalam się.<br>- Przestań błaznować. Zestaw sobie parę wiadomości z ostatnich dni, nie muszą być w gazetach na pierwszej stronie - mówił z namysłem, ciągle wpatrując się w migoty i cienie na roślinnym kożuchu.<br>- Co tam widzisz? - zaniepokoił się Istvan.<br>- Mur. Spójrz - pokazał ręką na mrowiące się listki. - Po wierzchu mięciutkie trzepoty, ładne dla oka, a od spodu mur. Opowiadał mi jeden, co stał pod takim. "Gruby, ziarnisty tynk masz pod nosem, a widzisz