Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
dobrze...
Sądziłem, że na tym skończyliśmy tworkowski rytuał i ona
pospieszy dalej, gdyż czekały na nią krocie takich jak ja.
Lecz ona przechyliła swoją szykowną główkę i spoglądając z ukosa, zagadnęła:
- A głosy?
- Słucham?
- Jak tam z głosami... znowu się odzywają?
- Ależ pani doktor... - żachnąłem się.
- No dobrze... - westchnęła i z namysłem potarła nosek.
- Czy ma pan jakiegoś przyjaciela lekarza?
- Tak, miałem.
Ale on dość dawno umarł.
I dużo dawniej porzucił ten zawód.
Właściwie uważał się za dziennikarza, choć do śmierci tytułowano
go doktorem.
Ale dlaczego to panią interesuje?
- Hm. Skoro zmarł, to zmienia postać rzeczy...
Bardzo proszę, panie Krzysiu, żeby pan
dobrze...<br> Sądziłem, że na tym skończyliśmy tworkowski rytuał i ona<br>pospieszy dalej, gdyż czekały na nią krocie takich jak ja.<br> Lecz ona przechyliła swoją szykowną główkę i spoglądając z ukosa, zagadnęła: <br> - A głosy?<br> - Słucham?<br> - Jak tam z głosami... znowu się odzywają?<br> - Ależ pani doktor... - żachnąłem się.<br> - No dobrze... - westchnęła i z namysłem potarła nosek.<br> - Czy ma pan jakiegoś przyjaciela lekarza?<br> - Tak, miałem.<br> Ale on dość dawno umarł.<br> I dużo dawniej porzucił ten zawód.<br> Właściwie uważał się za dziennikarza, choć do śmierci tytułowano<br>go doktorem.<br> Ale dlaczego to panią interesuje?<br> - Hm. Skoro zmarł, to zmienia postać rzeczy...<br> Bardzo proszę, panie Krzysiu, żeby pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego