Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Narrenturm
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2002
się unieść tylko na tyle, by zad znowu utworzył cel. I kopnął raz jeszcze, wkładając w kopniak jeszcze więcej impetu. Wilkołek skoziołkował z pochyłości, z pluskiem wpadł do rzeczki, wydarł z niej jak jeleń, przechlupotał przez bagnisko, z trzaskiem przedarł się przez łozę i zemknął w bór. Zawył tylko raz, z oddali. Żałośnie raczej.
Szarlej wstał. Był blady. Trzęsły mu się ręce i dygotały łydki. Ale opanował się szybko. Klął tylko cicho, trąc i masując kark.
Zbliżył się Samson.
- Cały jesteś? - spytał. - Nienaruszony?
- Podstępem mnie skurwysyn wziął - usprawiedliwił się demeryt. - Od tylca zaszedł... Żeber mi ciut nadwyrężył... Ale i tak dałbym mu
się unieść tylko na tyle, by zad znowu utworzył cel. I kopnął raz jeszcze, wkładając w kopniak jeszcze więcej impetu. Wilkołek skoziołkował z pochyłości, z pluskiem wpadł do rzeczki, wydarł z niej jak jeleń, przechlupotał przez bagnisko, z trzaskiem przedarł się przez łozę i zemknął w bór. Zawył tylko raz, z oddali. Żałośnie raczej.<br>Szarlej wstał. Był blady. Trzęsły mu się ręce i dygotały łydki. Ale opanował się szybko. Klął tylko cicho, trąc i masując kark.<br>Zbliżył się Samson.<br>- Cały jesteś? - spytał. - Nienaruszony?<br>- Podstępem mnie skurwysyn wziął - usprawiedliwił się demeryt. - Od tylca zaszedł... Żeber mi ciut nadwyrężył... Ale i tak dałbym mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego