zawdzięczał Wojciuch inną jeszcze, interesującą<br>znajomość w Losonczu - ze Słowakiem Jano Lanko. Powitał<br>gościa powściągliwie, dopiero dowiedziawszy się, że został<br>skierowany do niego przez Rudolfa Samardaka, zmienił ton.<br> Rozmowa trwała już dość długo. W pewnej chwili Wojciuch<br>zapytał wprost:<br> - Panie Lanko, czy można na pana liczyć, gdyby zaszła<br>potrzeba przyjścia z pomocą naszym, którzy przybywają<br>z okupowanego kraju?<br> - Zrobię zawsze, co będę mógł - odpowiedział Słowak<br>zwyczajnie i czuło się, że nie są to słowa rzucane na wiatr.<br> - Dziękuję panu bardzo. - Wojciuch wzruszony ściskał<br>dłoń Słowaka. - Ustalamy, że hasłem rozpoznawczym będzie:<br>"przynoszę pozdrowienia od Johanna".<br><br><br> O godzinie osiemnastej, jak się umówili, wyruszył Wojciuch