szukał żeniaczki w Jeziórku. Wystarczyło się zameldować, a łatwiej dostawało się mieszkanie w mieście.</><br>Kopalnia się rozrastała, a wieś <orig>niknęła</> w oczach. W zapomnienie szły Stare Chałupy, Podchoinia, Zajezierza, Kobylarnie, Królewszczyzny, Kobyłki. Całe przysiółki i części wsi przestawały istnieć. Nawet Żupawka zginęła. Zostały tylko fragmenty koryta. Dwieście kilkanaście numerów topniało z roku na rok, z 1200 mieszkańców wciąż kogoś ubywało. Umieranie trwało 20 lat. Ostatni jeziórczanin - nie ma absolutnej pewności, czy był to Jan Szewc, czy może Władysław Kupka - wyjechał stąd w 1995 r.<br><tit1>Z deszczu pod rynnę</><br>Ludzie rozpierzchli się po całej Polsce. Są nawet na Pomorzu, ale najwięcej - w Tarnobrzegu i okolicznych