Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Ozon
Nr: 4
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2005
Słupska. Ściągaliśmy pod scenę masowo, bez względu na wiek, pozycję społeczną i pochodzenie. W pobliskich sklepach lodówki zwykle pełne piwa, dziś świeciły pustkami.

Sasza (tak zwą go w niezniszczalnym tasiemcu "M jak miłość") śpiewał swoją mantrę: "Moje czarne oczy, tylko czarne oczy! I ich nie przeoczysz, o nieee!". Pięć razy z rzędu, przez bite pół godziny, czysto i dźwięcznie, bo z pełnego playbacku. Włączał mikrofon jedynie na tę wzniosłą chwilę, gdy dusza artysty czuje niepowstrzymaną potrzebę rzucenia w publikę gorącego "Cześć!" albo "Hej!". Tłum skakał posłusznie. "Czarne oczy" Saszy hipnotyzowały. Ach te rosyjskie oczy! Szczere i przyjazne. Oj, miały siłę. I budziły
Słupska. Ściągaliśmy pod scenę masowo, bez względu na wiek, pozycję społeczną i pochodzenie. W pobliskich sklepach lodówki zwykle pełne piwa, dziś świeciły pustkami. <br><br>Sasza (tak zwą go w niezniszczalnym tasiemcu "M jak miłość") śpiewał swoją mantrę: "Moje czarne oczy, tylko czarne oczy! I ich nie przeoczysz, o nieee!". Pięć razy z rzędu, przez bite pół godziny, czysto i dźwięcznie, bo z pełnego playbacku. Włączał mikrofon jedynie na tę wzniosłą chwilę, gdy dusza artysty czuje niepowstrzymaną potrzebę rzucenia w publikę gorącego "Cześć!" albo "Hej!". Tłum skakał posłusznie. "Czarne oczy" Saszy hipnotyzowały. Ach te rosyjskie oczy! Szczere i przyjazne. Oj, miały siłę. I budziły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego