nas z naszą armią, ha, wszystko może jeszcze obróciłoby się dla nas na dobre - marzył.<br>Mecenas, który najczęściej towarzyszył panu Olesiowi, wzruszał wtedy ramionami i odchodził. Skarżył się, że staruszek zupełnie nie pojmuje zasad polityki. Wieczorem jednak panowie się godzili i znów zasiadali do partii tysiąca, w której pan Oleś z zasady przegrywał do ostatniego grosza.<br>Szukając jakiegoś zaczepienia, czując się zobowiązana do wypełnienia zleconej misji, Marta starała się o bliższy kontakt ze służbą. Pan Kocowski na pewno czeka na wiadomość, może sam zjawi się lada chwila, ona zaś nic nie wie. Od pierwszych dni zorientowała się, że od towarzystwa ze dworu