mnie zabić... No, no! <br>Dzwonek rozbrzmiał, więc Adam nie zdążył tym razem zadziwić się Różą - pobiegł do przedpokoju. Na progu zatrzymał się: coś cicho wołała. Jakieś słowo nieprawdopodobne, tak szybko i dawno poniechane... Trudno było uwierzyć, że je znowu wymawia. Wytężył słuch... Tak, jednak bez wątpienia. <br>- Adasiu. <page nr=40><br>Zawrócił, zraniony tym za późnym słowem, pełen złych przeczuć <br>- Elciu kochana, co tobie? - pochylił się nad leżącą. <br>- Nie, nie. Mnie tak dziwnie... Kiedy ty tam biegłeś, mnie raptem się wydało, że ja nigdy ciebie nie widziałam. Ot, głupia, raptem zachciało się zobaczyć. <br>Pół z płaczem, pół ze śmiechem powiedziała to, zadyszała się, po chwili