uważał.<br>Dochodziła jedenasta. Z sali dolatywał jeszcze bulgot monotonny, ale już pozbawiony ostrych dźwięków - Romek odnosił wrażenie, że to burza przeszła, a teraz tylko z daleka daje znać o sobie przeciągłymi grzmotami. Pikole przychodzili jeszcze do bufetu, zamawiali czasem piwo, czasem wodę sodową i oddawali wódki do odmierzenia - Fryc, ukryty za drzwiami, by goście nie widzieli, co .robi, przelewał je z jednej flaszki do drugiej, odmierzał kieliszkami i oznajmiał kasjerowi: - Palmiak: szesnaście benedyktynek. - Ugor: dziesięć Hennesy.<br>- Specjalny: dwanaście Vlahowów. Panie kasjer, nie ma czym Stocka odmierzyć, musi pan iść do piwnicy.<br>- Głupi jesteś, weź Mercir Roger, gość nie pozna.<br>. Romek tymczasem mył