Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
i mokre włosy.
Rozbryzgując kałuże przejeżdżały samochody, opryskując czekających na przystanku ludzi.
Obejrzałem się za siebie i ostatni raz popatrzyłem na cmentarne drzewa, w cieniu których leżeli umarli, do których dzisiaj dołączył nowy sąsiad.
Może już z grobu pana Sierożki zniknęła ta dziwna mgiełka, jak skrawek ułamanego obłoku.
Obejrzałem się za siebie, chociaż nie chciałem zapamiętać tego miejsca na skraju miasta, które miało dla ludzi tylko dym z kominów i może dlatego tak dużo hodowano w nim gołębi, żeby zapomnieć o dymie albo choć trochę go ubarwić, bo w tym mieście dym zastępował ludziom obłoki.
I na nowo rozchodziło się krakanie wron
i mokre włosy.<br>Rozbryzgując kałuże przejeżdżały samochody, opryskując czekających na przystanku ludzi.<br>Obejrzałem się za siebie i ostatni raz popatrzyłem na cmentarne drzewa, w cieniu których leżeli umarli, do których dzisiaj dołączył nowy sąsiad.<br>Może już z grobu pana Sierożki &lt;orig&gt;zniknęła&lt;/&gt; ta dziwna mgiełka, jak skrawek ułamanego obłoku.<br>Obejrzałem się za siebie, chociaż nie chciałem zapamiętać tego miejsca na skraju miasta, które miało dla ludzi tylko dym z kominów i może dlatego tak dużo hodowano w nim gołębi, żeby zapomnieć o dymie albo choć trochę go ubarwić, bo w tym mieście dym zastępował ludziom obłoki.<br>I na nowo rozchodziło się krakanie wron
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego