do siebie, że na co spojrzał, ku czemu się obrócił, dla każdej rzeczy zdawało mu się wartym żyć. Nawet i palcem nie ruszając, czuł się biorącym udział we wszystkim, co się działo czy trwało dokoła, a cokolwiek schodziło mu z oczu, nie mogło dlań przepaść na dobre. Gdy wspominał, płakał za tym, co przeminęło, lecz nie wspominając mógł na inny, jemu samemu nie dość pojęty sposób czuć minione dalej współprzytomne, obecne, wespół ze sobą żyjące, i nawet bardziej żyjące, niż kiedy to można było widzieć, dotknąć. Tak było i z Piotrusiem.<br>- Czy mi się we śnie zjawił, czy mnie jako inaczej nawiedził