odnieśli pierwszy sukces, a banki ustawiły się do nich w kolejce, wciskając do ręki karty kredytowe. <br><br>Cztery lata temu, kiedy firma Tomka rozkwitła, bank zaproponował mu 10 tys. zł debetu. Mówi, że zdecydował się zbyt pochopnie. Łatwo sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy pieniądze za wykonane zlecenie przyjdą dwa dni za późno i nie można w terminie spłacić długu. - Pierwsza taka sytuacja zdarzyła się bardzo szybko, musiałem wtedy zorganizować całą sieć pomocy - żartuje Tomek. Uzbierał wśród znajomych<br>8,5 tys. zł, pozostałe 1,5 pożyczył od kuzyna. Po trzech dniach pieniądze wróciły do właścicieli, a Tomek przekonał się, że wystarczy kilku