tych przesłuchań, pytań o rodzinę Surmów, pięć, sześć? Ile razy namawiano mnie, grożono, podsuwano do podpisu dokument. Że będę donosić. I wkrótce potem nadchodziło przeniesienie do pracy w innym pegeerze, gorszym, zawsze gorszym, z niższym uposażeniem. Te przeprowadzki, zaczynanie w nie znanych miejscach od nowa, z obcymi ludźmi. Ta buchalteria, zabagnione księgi, jakże trudne do przebrnięcia cyfry. Przesłuchujący cywil nie wierzył z zasady, że naprawdę nic nie wiem o Hani, o jej bliskich. Nie mogłam więc, chociaż chciałam, szukać Surmów, usiłować nawiązać kontakt. Niechcący naprowadziłabym może na coś... Roztropniej było zaszyć się jak mysz pod miotłą, zniknąć. Żyłam w przerażeniu. Byłam