jęku.<br>- Umrzeć! - zawyła.<br>- Ale gdzie cię boli?<br>- Tu - dotknęła podbrzusza - i głowa, głowa mi pęka...<br>- Trzeba do szpitala - namawiał. - Do porządnego lekarza, ambasada zapłaci.<br>- Nie. Ja chcę umrzeć albo urodzić... <br>Uniosła rozpaloną twarz, znak wymalowany na czole rozpuszczał się w pocie, ściekał na brwi jak krew. Rozdziałek na głowie kobiety zabarwiony czerwono, zgodnie z obyczajem mężatek, sprawiał wrażenie otwartej rany.<br>Istvan przypomniał sobie konających, trafionych w głowę przez snajpera, ale oni nie krzyczeli tak rozpaczliwie, gaśli cicho. Po pierwszej uldze, jaką odczuł wchodząc pod dach, teraz nie miał czym oddychać, dusił go cierpki zapach tlącego się nawozu pod glinianą kuchenką, dławiące