że cykl <name type="person">Canaletta</> <name type="tit">Warszawa</> znajdował się czasu ubiegłej wojny w leningradzkim Ermitażu, nie zdjęto. Na meblach, dywanach, zegarach, porcelanie, gobelinach rzecz podobna.<br>Kradzież? Nic podobnego. U początku sprawy stoi jesienią 1939 roku dekret gubernatora, jedno z pierwszych jego zarządzeń, którego mocą wszelkie dzieła sztuki będące w posiadaniu prywatnym i muzealnym "zabezpiecza się na rzecz ogółu". Dekret umyślnie sformułowany tak ogólnikowo, by dawał podstawę prawną dla wszelkiego rabunku. Dla pani gubernatorowej dystryktowej, która podobający się jej świecznik muzealny "zabezpiecza" we własnym mieszkaniu, dla pana architekta, który meble muzealne "zabezpiecza" znów u siebie, i tak w nieskończonej ilości wydań. Panowie <name type="person">Koetgen</> i <name type="person">Horstmann</> z