więcej, to kupowałem na siebie i na kogoś, no i Kurtz kupował dla siebie i na Pikiego. Tak się ustawiliśmy - mój człowiek, ja, Kurtz i jego człowiek. Kasjerki okropnie się męczyły obliczając te wartości skumulowane. Obsługa jednego klienta trwała koszmarnie długo. Stało się tak, że w pierwszym ruchu tych akcji zabrakło. Mój człowiek kupił, Kurtz już nie kupił, już dla niego zabrakło i dla mnie też zabrakło, ale myśmy czekali nadal. I słusznie zrobiliśmy, bo Centralne Biuro Maklerskie trochę akcji jeszcze podesłało. Ja kupiłem i jeszcze dwie, trzy osoby za mną, a cały wielki kilkudziesięcioosobowy ogonek odszedł z kwitkiem.<br>Byłem bardzo