niezbyt często dzwoniła do syna. Ale - najwyraźniej - zabawa zaczynała się jej podobać. W słuchawce zawarczał sygnał łączenia, a babcia zrobiła łobuzerską minę, błysnęła smolistymi oczkami i szepnęła:<br>- Weź słuchawkę, dobrze? Bo może odebrać ta jego Monika!<br>Aurelia, ociągając się, zrobiła, co jej kazano, po czym nagle, tuż koło jej ucha, zabrzmiał napięty głos ojca, więc drgnęła cała, przestraszona, a babcia szturchnęła ją łokciem w bok i poleciła szeptem:<br>- Powiedz: halo!<br>- Halo - powiedziała słabo Aurelia, a w słuchawce rozległ się dziwny dźwięk, jakby chrząknięcie, i głos ojca powiedział niepewnie:<br>- Kto tam? Czy to ty, Aurelio?<br>- Tak - odparła. - Ja. Z Pobiedzisk. - Cisza. Babcia