potrafił wymówić "r", i pod opieką panny Elmiry Mittmann, a jeśli spotkamy się z ciocią, miałyśmy nie słuchać co mówi ani co kupuje. O trzeciej miałyśmy znów spotkać się z ciocią u panien Mittmann na obiedzie. Teraz jeszcze tylko parę wskazówek, co do tego jak my, dzieci ze wsi, mamy zachowywać się w mieście, i ciocia mogła wyjść. Panny Mittmann nie były nam obce. Przyjeżdżały często do Barzyny, panna Elmira nieraz zostawała na dłużej, a my wiedziałyśmy, że ich ojciec był tam niegdyś, w odległej przeszłości, inspektorem. Tak jak znane były nam one same, tak obce było dla nas ich otoczenie. Nie