stalagmitów okrągłe głazy, teraz wybałuszało na niego wielkie jarzące się ślepia. W zbitej masie szaroburych, pokrytych kurzem kudłów otwierały się ogromne paszczęki i błyskały stożkowate kły. <br>Barbegazi.<br>Szedł wolno, a stąpał uważnie - barbegazi były wszędzie, duże, średnie i małe, leżały na jego drodze, ani myśląc ustąpić. Jak do tej pory zachowywały się nad wyraz spokojnie, nie był jednak pewien, co będzie, gdy na któregoś nadepnie.<br>Stalagnaty były jak las, nie sposób było iść prosto, musiał kluczyć. Z góry, z najeżonego igłami sopleńców sklepienia kapała woda.<br>Barbegazi - zjawiało się ich coraz więcej - towarzyszyły mu w marszu, turlając się i tocząc po spągu. Słyszał