1957. Szybko wsuwam fiszkę na swoje miejsce. Jest <page nr=122> przekreślona! Hm! Co on też mógł o "swojej małej parafii" napisać, że tak na to zareagowano? Tytuł taki niewinny! Zamyślam się. Nagle się opatruję, że czas już sprawdzić, czy pan Corsi wrócił. Owszem. Wrócił.<br>Wstał na moje powitanie. Czarny. Bardzo wysoki. Wargi zaciśnięte: Oczy podkute sino. Wskazał mi szerokim, powolnym gestem fotel, po czym obszedł biurko, też nie spiesząc się. Usiadł sztywno. Ręce splótł silnie, aż w stawach palców mu trzasnęło. Kilka razy, w ten sposób splecione, to opuszczał na biurko, to podnosił, tak że dotykał ust, jak gdyby brał rozmach do tego