Zaklął siebie słów mgliskiem - i tak zaczął znikać,<br>By ciałem do niebytu, znikając, nawykać...<br>Trudno stwierdzić, czy umarł, czy wpełzł na kształt gadu<br>W nicość pełną kryjówek... Dość, że znikł bez śladu.<br>Znikł do cna i do ista, jakby go nie było -<br>Tylko w słońcu zapachło - miętą i mogiłą...<br>Ptak zaćwierkał z gałęzi na zniknione ciało,<br>I coś w lesie raz jeszcze, niechcąc, poleśniało...<br><br>Rzekł Maciej do Macieja: "Umknął, zmór podrzutek!<br>A my ziela szukajmy! Czas nagli i smutek!''<br>Jęli szukać w parowie - łapczywie i żwawo.<br>Poszperali - na lewo, znaleźli - na prawo.<br>Miało barwy znikliwej posenną przynętę,<br>A poznali je po