jadalni, gdzie nie ma już niskiego kredensu ani kryształowych drzwi, ani stołu na grubych lwich łapach, ani porcelanowego zegara, ani kolan, na które się wdrapywałam. Jest oddział miejskiej biblioteki. Czas zatoczył wiele kół, aby zamknąć mój los w kręgu metafory.</><br><br><div><tit>A LĘK JEST NAOKOŁO</><br>Tempus fugit, scripta manent.<br>Był zawsze, zaczajony na mnie w murach tego ciemnego mieszkania, w kwiatach tapety i stiukach sufitu, w okrągłych otworach szaf kuchennych. Ustępował pod dotknięciem matczynej ręki, na widok wracającego z biura ojca, ale gdzieś tam trwał. W wyłupiastych oczach Lejbusia. W nocnym szczekaniu psów. W porannym wyciu syren fabrycznych. W samotnych świat-<br>łach