pracowników Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w S., dokonano o godzinie dziewiątej dziewięć. Komisarz spojrzał na zegarek: było piętnaście minut po dwunastej, a policja miała już jednego podejrzanego, a w każdym razie na pewno kogoś, kto jest w napad zamieszany, jako jedna ze śrubek mechanizmu, który według przestępców miał być niezawodny, a zaczął się sypać zaledwie trzy godziny po tym, jak dokonali swej brawurowej akcji w centrum miasta.<br>Przestępcy często myślą, że jeśli zbudują długi łańcuch, składający się z wielu pomocników, którzy się nawzajem nie znają, to skutecznie zatrą za sobą ślady i uniemożliwią policji wpadnięcie na ich trop. Ale to tylko złudzenie, o