Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Bardzo panią przepraszam. Rozstroiłam się zupełnie.
- Taż wiesz, kochaneńka, taż tu jest oficerów kilku z Grodna. Po familii mnie nie znajomi. Zachodzą oni do kantyny. Zaglądnijżesz tam, kochaneńka, a dajżesz Bóg kto niebądź napatoczy sia.
Zosia przyglądała się wszystkim wchodzącym oficerom, starając się robić to dyskretnie, aby nie pomyśleli, że zaczepia ich wzrokiem. Trafiali się bardzo przystojni mężczyźni, wysocy i zgrabni, tacy, jakich lubiła. Wielu miało czerstwe twarze, wyglądali młodo i zdrowo, ponabierali w wojsku sił i wrócił im dawny fason. Onieśmielała ją elegancja mundurów, czyste koszule khaki i zgrabne krawaty, zwłaszcza że sama czuła się zaniedbana, nie uczesana, nie umyta
Bardzo panią przepraszam. Rozstroiłam się zupełnie.<br>- Taż wiesz, kochaneńka, taż tu jest oficerów kilku z Grodna. Po familii mnie nie znajomi. Zachodzą oni do kantyny. Zaglądnijżesz tam, kochaneńka, a dajżesz Bóg kto niebądź napatoczy sia.<br>Zosia przyglądała się wszystkim wchodzącym oficerom, starając się robić to dyskretnie, aby nie pomyśleli, że zaczepia ich wzrokiem. Trafiali się bardzo przystojni mężczyźni, wysocy i zgrabni, tacy, jakich lubiła. Wielu miało czerstwe twarze, wyglądali młodo i zdrowo, ponabierali w wojsku sił i wrócił im dawny fason. Onieśmielała ją elegancja mundurów, czyste koszule khaki i zgrabne krawaty, zwłaszcza że sama czuła się zaniedbana, nie uczesana, nie umyta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego