którego dla<br>siebie, dla zdrowia wyobraźni, tak bardzo potrzebowałem...<br> Zdawało mi się: najmniejszej szkody nie czyniąc mojemu<br>przyjacielowi!<br> Tymczasem - o breweriach markiza ludzie nasłuchali się mnóstwo, o<br>jego wielkości zaś i tragicznej duszy nie słyszeli nic!<br> - Ach, teraz wiem, dlaczego zdarzało ci się zwracać do mnie po<br>francusku, kiedy półprzytomny zaczepiałeś mnie na korytarzu...<br> Ale ty nie znasz dobrze francuskiego?<br> - Nie - uciąłem, wciąż widząc, że cały ów temat był mu<br>szczególnie niemiły, więc dawałem szansę, aby przestał się go<br>trzymać, lecz on już połknął haczyk, stanowczo za głęboko.<br> - Markiz de Sade... - mruknął, kręcąc głową.<br> - Nic sobie z tego nie rób, pamiętaj