rosły, aby mieć siano dla koni. Mówiła, że to nie ma sensu. Każdy wie, że jak trawa raz się wykłosi, to już nigdy potem nie będzie ładnych trawników, chyba na nowo zasiewać. Śmieszny jest ten Stefan, czyż nie dosyć siana z łąk dla jego koni? <br>- Ach, mamo, na śmierć nas zadręczysz! - jęknęła Gabi, która w chwilach ważnych nazywała panią Romeyową matką. <br>- Oto masz, Gabi, malutki przykład tego, jak mnie traktuje moja matka - tragicznie powiedział Hubert. - Od dziś, mamo, palę papierosy, bo nie widzę innego sposobu uspokojenia nadszarpanych nerwów. <br>Siedli na łące na kopce siana. Matka patrzała w niebo i mówiła, że