się chrapliwy i dziwnie drażniący.<br>Romek ocknął się z widoczną niechęcią - zły był na Tuza za przerwanie słodkiej drzemki, a wiedział z doświadczenia, że jeśli raz ruszy z miejsca, to potem nie zazna już spokoju. Wszedłszy do kawiarni przez toaletę, przystanął na chwilę, by się rozejrzeć. Uderzył go ciepły, lepki zaduch i szum zupełnie inny niż szum restauracyjny. Ciasno - jak okiem sięgnąć, od pierwszej sali do ostatniej, zwanej "Sybirem", roiło się od gości i czarnych kelnerów kołyszących tackami w powietrzu. Romek znał ich kilku z nazwiska <page nr=81>.<br> Pod oknem sprzątał naczynie malutki Kantara z wyłupiastymi oczyma, nieco dalej, z rękami obładowanymi naczyniem