jakim pachną apteki w małych prowincjonalnych miasteczkach <page nr=46>.<br>Rene zaofiarował się pokazać Pierre'owi laboratoria. Po szerokich, cienistych jak tunel, kamiennych schodach weszli na górę.<br>W laboratoriach panował ten sam orzeźwiający chłód. Wzdłuż ścian, z głębi szaf tysiącem szklanych oczu wyjrzały na Pierre'a dziwne, nieznane istoty ze szkła i stali, o kształtach zagadkowych i napawających lękiem.<br>Po chwili w białym laboratoryjnym chałacie powrócił Rene.<br>Była to jedna z tych natur, jednocześnie prostych i skomplikowanych, spotykanych najczęściej na najniższym szczeblu drabiny społecznej, w których nieustanny, bezpośredni kontakt z zamkniętym światem przedmiotów rozwinął, niepostrzeżenie dla otoczenia, niedostępny dla innych, szósty zmysł - zmysł na zawsze obcej