szybko zawiązała na nim trzy supełki.<br>- Mną się nie przejmuj - szeptem rozwiała jego skrupuły. - Na mnie nikt nie zwróci uwagi.<br>- Gerda! - krzyknął karczmarz. - Chleb trza wyjmować! Rusz-że się, kocmołuchu!<br>Dziewka odeszła. Zgarbiona, szarobura, nijaka. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nikt oprócz Reynevana, któremu rzuciła na odchodnym pałające jak żagiew spojrzenie.<br>Czterech zza stołu w kącie ruszyło się, wstało. Podeszli, dzwoniąc ostrogami, skrzypiąc skórą, chrzęszcząc kolczugami, wspierając pięści na rękojeściach mieczy, kordów i baselardów. Reynevan jeszcze raz, tym razem dosadniej, przeklął w myśli swój brak rozumu.<br>- Pan Reinmar Bielau. Ot, chłopcy, sami widzicie, co znaczy łowiecki opyt. Zwierz sprawnie otropiony