jej w gardle, a nogi to pod nią tak <br>osłabły, że o mało nie upadła. <br><br>A Wicek to znowu w bek, a za nim, choć niewiele rozumiejąc, <br>Zośka, a potem to już nawet Jasio. <br><br>Więc matka, jak to matka: uśmiechnęła się <br>do nich i powiada, że to nic, że się zagoi. <br><br>Ale nie chciało się zagoić, choć dziadek sprowadził <br>za ostatnie grosze jakąś kobietę, która znała <br>się na ranach, i choć jej tam smarowali tym i owym, i różne <br>zioła przykładali, i owiązywali czystymi szmatami. <br><br>Jak ją wtedy położyli na łóżko, tak się <br>już z niego nie mogła zwlec. <br><br>- Może by