na skutek miłości... <br>Posunąłem się w stronę sali, holując za sobą tamtego. <br>- Więc mówię do niego: "Teściu, co wy robicie?! Przecież gospodarstwa nie oddałem do spółdzielni. Cóż ja jestem winien, że Marysia zmarła?'' Widząc jego rozczarowanie, gwarantuję mu, że odejdę od niego, zostawię mu całe gospodarstwo, które tak rozbudowałem i zagospodarowałem. <br>Potem przytuleni wchodziliśmy po schodach, minęliśmy szereg drzwi, zatrzymaliśmy się na końcu korytarza. Anna powiedziała, że znalazła niedawno koło domu, w skopanej ziemi, srebrny pierścionek, a na nim dwa imiona i gwiazdę, i wtedy długo nie mogła się uspokoić. Wyjęła klucze i widząc, że robię krok do przodu, szepnęła, że