Władek długo jeszcze nie może darować jej<br>tego lisa. Lisa! Lisa!<br> Dopiero dziadek trzepie się swoim zwyczajem w kolano i ucina. Spokój!<br>A potem łagodnie, z wysokości już swojego wieku, sam zaczyna o lisach,<br>jakby on jeden o lisach wiedział wszystko. E, nie widać jakoś teraz<br>lisów. Trochę tam kuropatw, zajęcy. A lisy jakby poznikały. Czy ta<br>wojna, czy co? Nie było niby przepowiedni na lisy. Na kuropatwy tak.<br>Nie będzie kuropatw, nie będzie i Żydów. Nie słychać nawet, żeby komu<br>lis kurę porwał. A dawniej nie było dnia. Nie kurę, to gęś, kaczkę. I<br>nory pozapadane, ani śladów, żeby wchodziły