i od rana bardzo grzało słońce. A niebo kryształowe. I nigdzie nikogo. My sami pod tym niebem. Diego nie patrzył na mnie. Milcząc, posuwaliśmy się na osłach w górę doliny i było aż ciężko od ciszy, od słońca i od tego czegoś między nami, co się wlokło z nocy w zajeździe. Nie wiedziałam nawet, co to takiego i skąd się wzięło, podobał mi się teraz Diego, kiedy tak jechał, smutny jakiś, kamienny, i pomyślałam, że go kocham, chyba już na pewno, i że może zrobię to, czego chciał, gdzieś tu w górach, i niech mnie zabiera do Francji, przecież uciekłam z