drewnianymi figurkami, bierze <br>jedną po drugiej do rąk i ustawia na wielkim blacie stołu <br>tuż przed oszołomioną Dominiką. Delikatnie prowadzi <br>dłonią po suto marszczonych płaszczach, ogoniastych sukniach, <br>długich po pas rozpuszczonych włosach i przytulonych <br>do nóg, gotowych na skinienie kudłatych podobiznach Warcka. <br>Gładzi końskie grzbiety, wiedzione na łańcuchu niedźwiedzie <br>i zakapturzone, ślepe głowy sokołów. Zdmuchuje pyłek <br>z tarczy wąsatego rycerza.<br>- A to sam Mieszko, Dominiko. Poznajesz? To ona, Dobrawa, <br>mądra niewiasta. A to woje spod Cydzyny. I Czcibor... Wierny, <br>dobry brat. Zginął, by tamtego ratować. Może utonął?... - zastanawia <br>się dziadek i Dominika czuje, że serce jej podchodzi <br>do gardła. Ale strach