i Stasia, i druga Marysia, i Dzidka, i Zosia, i wszędobylska Jadzia, lwowianka, jest też, jakżeby mogło jej tu nie być, Sonia, moja śliczna Ukrainka, moja miłość, mija krasiwaja diłczina,<br>i tańczę z nią jeden taniec po drugim, i patrzę jej w oczy, i widzę się w nich: trzynastoletni i zakochany, i ona stoi pod moimi powiekami, gdy na chwilę zamykam oczy, ale przede wszystkim jest przede mną, w zasięgu moich ramion, wzburzona jak moja piękna mama, <br>i widzę nagle nie morze, które błękitną falą opływa dziób statku, ale zielonkawą smugę Seretu nieopodal Czortkowa, i wstrzymane nagle w biegu z nurtem