oddalać.<br>Naczelny inżynier otwierał kluczem swoje drzwi, a za nim Lesio, wylazłszy z krzewów, skradał się ostrożnie i cicho, jak dziki zwierz, tym bardziej doń podobny, że nie wiadomo po co, na czworakach. Na czworakach wbiegł na schodki i wyprostował się dopiero za plecami rywala.<br>To nie Lesio uczynił potężny zamach! To młot sam skoczył do góry, pociągając za sobą jego rękę, i młot sam, straszliwym ciosem, trafił w czaszkę ofiary!<br>Naczelny inżynier, padając, wydał z siebie przeraźliwy jęk, tak głośny, że Lesia na chwilę wręcz sparaliżowało. Niespokojnie rozejrzał się wokół i już miał rzucić się do ucieczki, kiedy nagle nastąpiło