termosyfonu, huczącego wezbranymi falami wentylowanego powietrza, stał głową do dołu dr Brillat-Ćwierciakiewicz. Wkładał do jamy gębowej kamyki i nie wypluwając ich starał się przekrzyczeć szum rozfalowanego wiatru.<br> ,,Co pan robi, panie kolego?" - chciał krzyknąć dr Durchfreud. ,,Zdaje się, że pan miał do mnie jakąś sprawę, panie kolego!" - ale głos zamarł w nim nagle.<br> Bohaterskim gestem wysuwał Ćwierciakiewicz głowę naprzód i, wciąż z kamykami w jamie gębowej, starał się przekrzyczeć szum termosyfonu:<br> - Ja jestem jeden jedyny!!! - akcentował mocno <hi rend="spaced">jot</> każdego słowa i nie zająknął się ani razu:<br> - Ja! Ja! Ja! Jajo, Jajami, Jaj!<br> Kilku <orig>abdomenowców</>, kilku <orig>thoraxowców</> stanąwszy wkoło przysłuchiwało się